Z podium Indywidualnych Mistrzostw Polski nie schodzi już od pięciu lat. Zmarzlik podkreśla, że niczego nie zdobędzie się bez uprzedniej ciężkiej pracy.
Paulina Wiśniewska: Podchodzi do ciebie młodziutki adept sportu żużlowego, który marzy o wielkiej karierze. Co mu powiesz, kiedy zapyta cię, jak to zrobić, jak się do tego zabrać? Dlaczego to właśnie tobie, a nie komuś innemu udaje się wypracowywać takie sukcesy?
Bartosz Zmarzlik (Orlen Oil Motor Lublin) – Powiedziałbym mu przede wszystkim: nie poddawaj się i bądź cierpliwy. Sukces w żużlu to długa droga pełna wyzwań, w której główne role gra pasja i konsekwencja. Podstawą jest ciężka praca – na torze, w warsztacie, a także nad sobą. Warto otaczać się dobrymi ludźmi, którzy cię wspierają i pomagają się rozwijać. Dlaczego to mnie się udało? Myślę, że to mieszanka pasji, dyscypliny, wytrwałości i wsparcia rodziny. Nigdy nie przestaję się uczyć i dążyć do bycia lepszym.
W którym momencie poczułeś, że twoja kariera może okazać się owocna i warto pójść w tym kierunku? Czy od początku spodziewałeś się, że na tym etapie kariery zapiszesz na swoim koncie tyle osiągnięć czy jest to dla ciebie pewnego rodzaju zaskoczenie?
– Te momenty, które dały mi wiarę w siebie, pojawiły się, kiedy zacząłem rywalizować z bardziej doświadczonymi zawodnikami i widziałem, że mogę z nimi wygrywać. Wiadomo, że marzenia o sukcesach zawsze mi towarzyszyły, ale na początku swojej drogi na pewno nie myślałem o jakichś konkretnych liczbach. Każde zwycięstwo i każdy sezon to inna historia, ale też dowód na to, że ciężka praca przynosi efekty.
Wielokrotnie podkreślasz, że jesteś zakochany w żużlu i potrafisz myśleć o nim na okrągło. Czy mimo tego miewasz chwile zwątpienia i zniechęcenia? Jeśli tak, to jak sobie z nimi radzisz i jak ponownie rozpalasz w sobie ten „żużlowy ogień”?
– Oczywiście, że tak – chyba każdy sportowiec je miewa. W moim przypadku często to wynik nieco słabszych wyników. W takich momentach najważniejsze jest otoczenie. Cieszę się, że mam tych, którzy mnie wspierają i pomagają spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy. Zawsze wracam do tego, co mnie napędza – miłości do żużla i marzeń. Czasem wystarczy spojrzeć na dzieciaki na treningach, przypomnieć sobie swoje początki, odciąć się od wszystkiego podczas treningu na rowerze… to pomaga.
Co w twoim przypadku jest kluczem do tego, żeby nie nasycić się wszystkimi sukcesami i wciąż mieć apetyt na więcej? Czy w obliczu tylu osiągnięć trudno jest znaleźć w sobie kolejne pokłady energii i motywacji, aby cały czas przeć naprzód?
– Kluczem jest szukanie kolejnych wyzwań i radość z każdego biegu. Zawsze stawiam sobie nowe cele – nieważne, ile już osiągnąłem, zawsze jest coś do poprawy. W żużlu nawet najmniejszy detal może zrobić różnicę. A motywację odnajduję w miłości do tego sportu – kocham rywalizację i adrenalinę.
Co twoim zdaniem mogłoby zachęcić młodych ludzi do uprawiania żużla? Co w dzisiejszych czasach mogłoby przyciągnąć ich do tego sportu? Co pozytywnego dla siebie mogliby w nim znaleźć?
– Trzeba im pokazać, jak wyjątkowy jest ten sport – szybkość, emocje, praca zespołowa i adrenalina na torze. Żużel uczy cierpliwości, odwagi. Warto organizować więcej otwartych treningów, spotkań z zawodnikami, promować ten sport na poziomie lokalnym, żeby pokazać, że każdy może spróbować. Kiedy dzieciaki zobaczą, jak niesamowite emocje towarzyszą im podczas treningu, albo po prostu bycia w grupie, która ma jakiś cel, łatwiej będzie ich przekonać.